niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 3

Podeszłam do Jake'a witając go jedynie oschłym " cześć " on (co mnie zdziwiło) nie odezwał się i wsiadł do samochodu, na co ja powtórzyłam jego czynność.
-Gdzie jedziemy?- zapytałam 
-Niespodzianka skarbie.
-Wszystko jedno, jedźmy już.
-Jak sobie życzysz.
Przez całą jazdę samochodem, ani razu się nie odezwałam i nie przeszkadzało mi to. Nie lubiłam słuchać tych jego słodkich słówek, dlatego postanowiłam jej nie przerywać. Trwaliśmy w niezręcznej ciszy do czasu jak nie zadzwonił telefon Jake'a
-Halo? Nie dzisiaj nie mogę. Jestem zajęty. Okej jutro tak. No to do jutra. Na razie
Szczerze, nie obchodziło mnie z kim rozmawiał. Już dawno przestało mnie obchodzić jego życie. Teraz obchodziło mnie tylko to, aby jak najszybciej dojechać w to miejsce.

Justin's POV

Leżałem na łóżku i podrzucałem piłkę do kosza z nudów. Był początek wakacji, a ja siedziałem w domu. Wiem, że to dziwne ale niedawno przeprowadziłem się do Nowego Jorku i szczerze mówiąc nie znam tu nikogo poza Austinem i moją rodziną. 
-Justin!- moje rozmyślenia przerwał głos mojej mamy wołający mnie z dołu.
-Tak mamo?
-Wychodzimy z Jazzy na plac zabaw jakby coś się działo to dzwoń.
-Mamo nie jestem małym dzieckiem, jestem dorosły. Dam sobie radę.- moja mama bywała czasami irytująca.
-Tak wiem synku. Austin do ciebie przyszedł!
-Niech wejdzie na górę.
-Dobrze do zobaczenia Justin
-Pa
Ledwie usłyszałem ostatnie słowa mojej mamy do pokoju wparował Austin uśmiechnięty od ucha do ucha. 
-Siema stary
-Cześć- przywitaliśmy się po męsku
-Serio? Justin są wakacje a ty siedzisz w domu.
-A gdzie mam siedzieć. Mieszkam tu od dwóch tygodni. Nie znam nikogo.
-No dobra nie denerwuj się tak. Idziesz się przejść do parku?
-Cokolwiek- burknąłem

***

Szliśmy przez kręte alejki parku. Austinowi NAGLE zachciało się pić. Ja usiadłem na ławce i postanowiłem poczekać aż wróci z jakimś napojem. Wyjąłem z kieszeni mojego I Phona i zacząłem się nim bawić zabijając nudę. Razem z podmuchem wiatru usłyszałem ciche łkanie, które zabijał szelest liści. Zaniepokoiłem się i nie będę kłamał że było inaczej. Podszedłem bliżej idąc za danym odgłosem. 

Abby's POV
-Serio Jake? Park. To była ta niespodzianka? - lepszej nie mógł wymyślić- pomyślałam 
-Spokojnie. Bądź cierpliwa. Chodź!- pociągnął mnie za rękę. 
Wchodziliśmy na część parku, która jest zdecydowanie mniej ruchliwa. Po prostu mniej ludzi tamtędy chodziło. Skręciliśmy w wąską ścieżkę, a Jake odsłonił liście przepuszczając mnie pierwszą. Weszliśmy na polanę na której środku leżał czerwony koc, miska z truskawkami i szampan. Nie wiedziałam, czy mam się bać. Na pewno się nie będę cieszyć. Ten chłopak naprawdę chyba powinien udać się do lekarza. Po tym wszystkim co robi i mówi, myśli, że zrobi jakiś jebany piknik i wszystko będzie w porządku.
-Czy ty się dobrze czujesz?- zapytałam z odrobiną jadu w głosie
-Czuję się świetnie, a dlaczego pytasz?
-Bo chyba jesteś chory, jeśli myślisz, że z tobą tutaj zostanę.
-A co masz zamiar zrobić? Nikogo tu nie ma. Jesteśmy sami. A ja ci przypominam, że jesteś moją dziewczyną.
 Zrezygnowana usiadłam na kocu i próbowałam zapomnieć o tym co mnie otacza i o obecności Jake'a. Pragnęłam tylko, aby ten dzień jak najszybciej się zakończył. Po 10 minutach siedzenia w ciszy chłopak, którego tak bardzo nienawidziłam przemówił:
-Abby, chciałem ci powiedzieć, że bardzo cię kocham i nie jestem w stanie wyrazić słowami jak bardzo. Jesteś moja już na zawsze. Nigdy mnie nie zostawisz i będziesz zawsze bez względu na wszystko. Prawda?
Nie odezwałam się, a on zaczął całować mnie po szyi i wkładać rękę po moją koszulkę.
-Co ty robisz?- próbowałam wyrwać się z jego uścisku, lecz niestety on był silniejszy.
 -Chcę ci udowodnić, jak bardzo cię kocham i, że jesteś tylko moja. Nikt inny nie może cię dotknąć. 
-Nie dotykaj mnie.- próbowałam zabrzmieć poważnie, ale chyba mi się nie udało
-Skarbie... Tak długo na to czekałem i wiem, że ty też.- nie przerywał mokrych pocałunków na mojej szyi powoli schodząc na mój dekolt.
-Nie rób mi tego błagam.- próbowałam powstrzymać łzy.
-Jesteś moja i mogę robić z tobą co chcę.- zdjął moją koszulkę i zaczął odpinać rozporek moich spodni. 
Nie hamowałam już swoich łez. Płakałam z bezsilności. Wiedziałam co za chwilę się stanie, a była to ostatnia rzecz której chciałam. W momencie kiedy ręce Jake'a zatrzymały się na zapięciu od mojego stanika usłyszałam tylko dźwięk łąmiących się kości i upadającego Jake'a. Dopiero kiedy mój chłopak upadł mogłam zobaczyć co się stało. Jakiś człowiek, którego widziałam pierwszy raz uderzył Jake'a tym samym ratując mnie przed gwałtem. Zdążyłam zauważyć tylko, że był to nieziemsko przystojny chłopak w podobnym wieku do mojego. 
-Wszystko w porządku. Chodź pomogę ci.- wyciągnął do mnie rękę.
Cała roztrzęsiona nie byłam pewna co mam zrobić chłopak chyba to zauważył i zapewnił mnie, że mnie nie skrzywdzi i chce mi tylko pomóc. Szczerze mogę powiedzieć, że się bałam, ale wolałam iść z tym chłopakiem niż potem znowu przeżyć konfrontacje z Jakiem. Wstałam powoli i otarłam łzy dłońmi, aby mieć lepszy widok na twarz chłopaka, który mnie uratował.
-Jestem Justin.- odparł lekko się uśmiechając.
-Abby- odparłam bez uczuć nie odwzajemniając uśmiechu i pocierając dłońmi swoje ramiona.
Chłopak widocznie to zauważył i zdjął z siebie swoją skórzaną kurtkę kierując ją w moją stronę. Wahałam się przez chwilę co nie uszło uwadzę Justina.
-Spokojnie Abby chcę ci tylko pomóc.
Wzięłam kurtkę do ręki i ostrożnie się nią okryłam. Z jednej strony bałam się tego chłopaka, ale z drugiej byłam mu wdzięczna bo w głębi serca wiedziałam, że gdyby nie on prawdopodobnie byłabym teraz gwałcona przez Jake'a. Justin zaprowadził mnie do swojego samochodu. Otworzył mi drzwi od strony pasażera. Niechętnie weszłam. 
-Słuchaj Abby, wiem jak się teraz czujesz, ale musisz mi uwierzyć, że nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy.- próbowałam dopatrzyć się w jego twarzy czegokolwiek, co mówiłoby, że kłamał, nie udało mi się- Naprawdę chcę ci pomóc. Myślę, że ten chłopak powinien zapłacić za to co zrobił.
-Nie ja nie mogę nikomu nic powiedzieć. On jest niebezpieczny. Ja-a- dziękuję ci bardzo za to co zrobiłeś, naprawdę jestem wdzięczna, ale chyba powinnam już wracać do domu.
-Rozumiem, chciałem tylko pomóc.
-Doceniam 
-To gdzie mam zawieźć?
-Nie, przestań pójdę na piechotę i tak już dużo dla mnie zrobiłeś.
-Nie ma sprawy- zachichotał- To gdzie?
-HopeStreet 45
-Naprawdę przykro mi, że musiałaś przez to przejść.
-Mi też, uwierz
-Wierzę
Jechaliśmy tak w ciszy. Ale ta cisza nie była niezręczna. Wydaję mi się, że tego właśnie potrzebowałam. Takiego spokoju. Pragnęłam już tylko zamknąć się w swoim pokoju i nigdy stamtąd nie wyjść. 
-Jesteśmy-odrzekł Justin
-Dziękuję
-Nie masz za co dziękować. Powtarzam ci to już chyba 10 raz- powiedział na co uśmiechnęłam się lekko
-Mam, naprawdę i przepraszam za kłopot.- powiedziałam otwierając drzwi od samochodu - No to cześć i jeszcze raz dziękuje.
-Poczekaj- zatrzymał mnie jego głos- Wpisz mi się- powiedział podając mi do ręki swojego I Phona
Zapisałam Justinowi swój numer, pożegnałam się i ruszyłam w stronę wejścia do mojego domu.



***


Leżałam już w swoim łóżku myśląc nad dzisiejszymi wydarzeniami. Nigdy nie sądziłabym, że Jake byłby w stanie mnie zgwałcić. Gdyby nie Justin to pewnie by to zrobił. Na samą myśl mam odruchy wymiotne (nie dosłownie oczywiście). Nie potrafię sobie już poradzić z własnym życiem. Niekontrolowanie spod moich powiek spłynęły łzy. Nie miałam już na nic ochoty. Wszystko było mi obojętne. Ruszyłam w stronę łazienki i sięgnęłam po żyletkę, głęboko schowaną w mojej kosmetyczce. Przejechałam nią po mojej skórze bez żadnego zawahania. Czułam się wtedy brudna i bezużyteczna. Ból dawał mi ukojenie. Zrobiłam jeszcze kilka cięć. Po czym spłukałam krew z mojego nadgarstka zimną wodą. Wyszłam z łazienki kładąc się do łóżka. Nawet się nie zorientowałam kiedy odpłynęłam do krainy snów. Piękniejszej, lepszej krainy. Krainy, w której wszystko dzieje się po naszej myśli, nic nie sprawia bólu i wszystko układa się w jasnych barwach.

~.~.~.~.~.~.
 Hej wszystkim :** No i jest 3 rozdział i pojawił się Justin. Mam nadzieję, że się podoba i proszę o skomentowanie. Naprawdę to bardzo motywuje, dla was to minutka a dla mnie uśmiech na twarzy ;)) Do następnego <3

6 komentarzy:

  1. O mój Boże, wreszcie poznała Justina! : o
    Szkoda, że w takiej przykrej sytuacji, no, ale jednak! Nie przypuszczałam, że sytuacja z Jakem, tak się potoczy!
    Co za pieprzony dupek! Jak on mógł w ogóle, posunąć się do takiego czynu! Przecież widząc, swoją ukochaną płaczącą i cierpiącą, powinien odezwać się w nim głos, jakiejkolwiek skruchy, a on najzwyczajniej w świecie prawie by ją zgwałcił!
    No właśnie: "prawie"!
    Justin zachował się tak odważnie i tak mężnie, że aż moje serduszko tak jakoś podskoczyło, hahahah <3 Uwielbiam, gdy chłopak ratuje przed czymś dziewczynę, to jest takie kochane :3 I potem, jak wpisała mu ten numer.. EWORFOWEFOEKOERO *-*
    Kurde, jesteś naprawdę niesamowita. Potrafisz zaciekawić, co sprawia, że wracam tutaj z wielkim uśmiechem na twarzy <3
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, gdy widzę u Ciebie nowy rozdział :DD
    Czekam na kolejny, w którym - mam nadzieję - będzie więcej Justina! :D
    ~ Drew.
    glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com
    angelsdonotdieyet.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. nono fajnie justynko :) czekam na nexta
    no-one-can-hurt-you-now.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, nie spodziewałam się, że Jake byłby zdolny do czegoś takiego. Nawet jego bym nie podejrzewała. Cholera, on jest psychiczny. Serio. Co by sie stalo,gdyby Justin wtedy nie przyszedl. Boze, nie chce nawet myslec, do czego by doszlo. Biedna Abby. Mam nadzieje, ze nic jej sie nie stanie i zdążą ją uratować. Ona jest taka delikatna, a on tak ją krzywdzi. Oby Justin jej pomógł i przywrócił szanse na normalne życie. Ale cośmi się wydaje, że teraz Jake będzie jeszcze bardziej wściekły. Oby nie skrzydził Abby po raz kolejny.
    Wspaniały rozdzial. Na prawdę, w każdym rozdziale zaciekawiasz mnie coraz bardziej. Caly czas sie zastanawiam, co bedzie dalej ;*
    my-heaven-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Justin wkroczył i życie od razu jest piękniejsze. haha ;)
    Nie spodziewałam sie tego po Jake, myślałam, że ma jakieś zahamowania, ale widocznie się myliłam. Wydaję mi się że może faktycznie jest on chory psychicznie skoro nadal twierdzi że Abby jest tylko jego. I w ogóle to biedna Abby.. ;-;
    Nie mogę się odczekać następnego. ;**
    roommate-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział :)
    kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń