wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 13 cz.2

Abby's POV
Siedzieliśmy w samochodzie Justina śpiewając piosenki wydobywające się z głośników radia. Chciałam jak najszybciej dostać się do tego centrum handlowego, bo jeśli tak dalej pójdzie to dotrę tam cała rozmazana przez łzy. Popłakałam się ze śmiechu i to nie jeden raz.
-Jesteś idiotą wiesz?- zapytałam przez śmiech.
-Kochanie nie płacz- również się zaśmiał
-To nie gadaj takich głupot- uniosłam głos cały czas się śmiejąc.
-Ale masz na myśli porównywanie cię do pingwina czy...
-Justin- pisnęłam-skończ.
-Okej okej już jesteśmy.
-No na reszcie- westchnęłam i zamachnęłam się żeby otworzyć drzwi, ale Justin mnie wyprzedził i je zablokował.
-Ile razy mam ci powtarzać, że jak jeździsz ze mną to ja otwieram ci drzwi?
-Oezu Justin nie przesadzaj.
-Nie przesadzam- zaśmiałam się.
-No to wyjdziesz?- zapytałam. Justin pokazał palcem na swój policzek w namyśle, że go tam pocałuje. Pochyliłam się nad nim i przybliżyłam usta do jego policzka, kiedy on w ostatniej chwili przekręcił głowę tak, cmoknęłam go w usta.
-Ha ha ha bardzo zabawne- udałam zirytowaną i przewróciłam oczami. - idziemy już?- zapytałam znudzona po czym szatyn wysiadł, obszedł samochód dookoła i otworzył mi drzwi.
-Dziękuję- kiwnęłam głową i pocałowałam go w policzek
-No i tak ma być- zaśmiałam się z jego odpowiedzi.
-Nie przyzwyczajaj się- odparłam po czym Justin oparł rękę na moim karku tak, że szliśmy przytuleni. Palcami, które zwisały po mojej lewej bawił się moimi włosami i okręcał je sobie wokół palca. Weszliśmy do centrum handlowego, które jest chyba największe w całym mieście. Doszliśmy jakiejś perfumerii, zaczęłam rozglądać się za moją przyjaciółką, która powinna już tu być.
-Nie przejmuj się słońce zaraz przyjdzie.
-Ty masz jakiś dar czytania w myślach czy jak?- pokręciłam głową w rozbawieniu. 
-Cześć gołąbeczki- usłyszeliśmy za sobą, na co odwróciliśmy się jednocześnie. Jass pomachała do nas przelotnie i od razu zaciągnęła do jednej z sieciówek. 
-Widzę, że ty od razu przechodzisz do rzeczy.- zaśmiałam się po raz kolejny- Jaki ja mam dzisiaj dobry humor, aż sama się sobie dziwię.
-I tak ma być już zawsze zrozumiano?- Justin spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy.
-Dobrze tatusiu- zasalutowałam żartobliwie.
-Moja dziewczynka- pocałował mnie w policzek. 
Weszliśmy do jednego z butików i od razu w oczy rzuciła mi się przepiękna sukienka
-Wiem na co patrzysz. Jest śliczna.- Jass dźgnęła mnie w żebra po czym wprost wepchnęła mnie do przymierzalni. - Rozbieraj się zaraz ci ją przyniosę.- Coś czuję, że moja przyjaciółka zostanie w przyszłości dyrygentem albo coś w ten deseń. Zaśmiałam się w myślach po czym zdjęłam przez głowę koszulkę i zsunęłam jeansowe szorty z wysokim stanem. Stanęłam przed lustrem w samej bieliźnie i przyglądałem się sobie. Zmieniłam się i nie mówię tylko o zmianie parametrów mojego ciała. Moja twarz się zmieniła. Nabrała kolorów. Nie jest już blada i wycieńczona. 
-Abby masz tę sukienkę. Przebieraj się.- ponagliła mnie Jass.
-Gdzie ci się tak spieszy?- zapytałam moją przyjaciółkę ubierając sukienkę.
-W sumie nigdzie, ale chce już cię w niej zobaczyć.- uśmiechnęła się szeroko.
-No już. I jak? Jass jest za duża.
-Boże dziewczyno ty znowu schudłaś?
-Tylko trochę jak byłam w szpitalu.
-Akurat, poczekaj tu przyniosę mniejszy rozmiar.- wyszła z przymierzalni dosłownie na minutę po czym znowu przyniosła mi sukienkę tym razem mniejszą.- musi być dobra bo to najmniejszy rozmiar. Włóż ją, a ja pójdę poszukać czegoś dla siebie. 
-Okej Jass.- wygoniłam ją i szybko ubrałam strój. - Jasmine!- zawołałam przyjaciółkę- zapnij mi zamek!- wołałam, ale nadal nikt nie przyszedł. Kiedy miałam już wołać po raz kolejny poczułam ciepły oddech na szyi, a chwilę potem zimne ręce zasuwające zamek sukienki. 
-Wyglądasz zajebiście pięknie- Justin wychrypiał wprost do mojego ucha. 
-Tak myślisz?
-Jesteś piękna, wiesz o tym?- powiedział i zaczął składać pocałunki na moich ramionach
-Justin...
-Najpiękniejsza- wyszeptał między pocałunkami.
-Abby? Wołałaś mnie?- usłyszeliśmy piskliwy głos mojej przyjaciółki, na co Justin oderwał się ode mnie- Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać- zachichotała.
-Justin, masz przechlapane- powiedziałam poważnym głosem.
-Tak? A co ja zrobiłem?- zaśmiał się
-Nie wiem co zrobiłeś, ale wiem, że to ty będziesz się tłumaczył Jass.
-Przestań słońce nie musimy się nikomu tłumaczyć- Justin próbował się wytłumaczyć chichocząc pod nosem.
-Wziąć tą sukienkę?- zapytałam
-Uwielbiam twoją zmianę tematu- zaśmiał się
-Jeśli chcesz możemy wrócić do rozmowy, którą odbyliśmy przed chwilą- pokręciłam głową
-Nie!- Justin krzyknął na co się zaśmiałam
-Tak myślałam. Więc, jak sukienka?
-We wszystkim wyglądasz ślicznie, bo sama jesteś śliczna, ale odpowiedź brzmi tak weź tą sukienkę, bo wyglądasz w niej ślicznie, bo jesteś śliczna a ja nie mam zamiaru dłużej szukać innych sukienek, poza tym nie ma powodów żeby szukać innych, ponieważ wyglądasz w tej śliczn...- Justin zaczął gadać, a ja wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem, po czym zaśmiałam się.
-Okej. Zrozumiałam.
-Tak. - szatyn uniósł dłoń zaciśniętą w pięść, wykonując gest, jakby wygrał milion dolarów na jakiejś loterii.- Plan zadział- zaśmiał się.
-Jesteś niemożliwy.
-Dziękuję kochanie- pocałował mnie w policzek.- po czym wyszliśmy z przymierzalni kierując się w stronę kasy.

***

Jechaliśmy z Justinem do domu. Po udanych zakupach, które trwały nie więcej niż trzy godziny z tego względu, że Jass również bardzo szybko znalazła tą świetną, idealną, jedyną, najlepszą sukienkę. Także... Wracając do tematu po zakupach poszliśmy jeszcze do Starbucksa, aby napić się mrożonej kawy, która nas orzeźwiła w tak upalny dzień. Droga minęła nam dość szybko, a po niej udaliśmy się prosto do mojego pokoju, żeby resztę tamtego dnia, spędzić w łóżku, na oglądaniu seriali, które obydwoje uwielbialiśmy. Przebrałam się w dresy i luźną koszulkę i położyłam się obok Justina, który rozłożył się na moim łóżku, zajmując niemalże całe miejsce.
-Posuń się mężu- zażartowałam.
-Musimy zainwestować w większe łóżko żono- odpłacił mi się tym samym.
-Dobrze, ale najpierw się posuń.
-No już już. - zrobił to, o co go poprosiłam, a ja położyłam się wygodnie. Oglądaliśmy kolejny odcinek "Przyjaciół" kiedy do głowy wpadło mi pewne pytanie.
-Justin?- zapytałam niepewnie
-Hmm?- wymruczał nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.
-Gdyby Jake... Gdyby Jake mnie porwał szukałbyś mnie?- po wypowiedzeniu tych słów jego wzrok z telewizora padł na mnie.
-Abby co ty w ogóle za pytania zadajesz? Oczywiście, że bym cię szukał. Spędzam z tobą każdy dzień i jestem pewien, że chce spędzić kolejny. Kiedy nie ma cię przy mnie więcej niż godzinę zaczynam wariować z tęsknoty do ciebie. Nie wiem, czy coś ci się stało, czy jesteś bezpieczna, o czym aktualnie myślisz, czy jesteś szczęśliwa, czy się uśmiechasz. Chyba mnie od siebie uzależniłaś- zaśmiał się po czym podrapał po karku ze zdenerwowania.- Tak sobie teraz myślę, że to chyba jest dobry moment do powiedzenia ci czegoś co od jakiegoś czasu mnie nurtuje.- zaczął mówić gestykulując dłońmi myśląc że pomoże mu to się uspokoić, tylko czemu on się tak denerwuje?- Tak mi się wydaje, że hm, chyba ja.. i ty.. ja chyba się w tobie zakochałem- powiedział w końcu, do mnie te słowa docierały w zwolnionym tempie. Sama nie wiem ile tak siedzieliśmy. 
-Justin ja..
-Nie musisz mi odpowiadać- zaczął się wiercić- ja chyba powinienem już pójść
-Nie Justin poczekaj!- odwrócił się w moją stronę - Ja czuję to samo.
-Naprawdę?- w jego oczach widoczne były iskierki, a twarz się rozpromieniła.
-Tak- przytaknęłam głową, a Justin zbliżył się do mnie, po czym mnie pocałował. 




10 komentarzy = następny rozdział


~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.
Hejka kochani. :)) W końcu mamy nowy rozdziały. Przepraszam, że tak długo, ale miałam kłopoty z weną i w sumie dziwna teraz sytuację. Mam nadzieję, że wam się spodoba, no i przepraszam że musieliście tak długo czekać. Do następnego xoxo
ZAZNACZ CZYTAM
SKOMENTUJ
TWITTER
ASK

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 13 cz.1

Abby's POV
Wyczekująco wpatrywałam się w twarz Justina chcąc odczytać jakiekolwiek reakcje. Na początku zmarszczył brwi w dezorientowaniu.
-Nie przejmuj się Abby. Najlepiej to ignoruj. On już nic ci nie zrobi. Słyszysz?- wziął moją twarz w dłonie- Już nigdy cię nie skrzywdzi. Jesteś bezpieczna.- gładził kciukami moje policzki.
-Justin, dobrze wiesz, że to nieprawda. Ten pieprzony tyran już nigdy nie da mi spokoju.
-Obiecuję ci, że już nigdy cię nie dotknie.
-Nie składaj obietnic, których nie jesteś w stanie dotrzymać. Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz.
-Obiecuję słoneczko- zaczął muskać ustami poszczególne miejsca na mojej twarzy zaczynając od czoła- nigdy- szeptał pomiędzy pocałunkami- zachichotałam na jego zachowanie- jesteś skazana na mnie do końca życia-ponownie zachichotałam przez łzy, które sama nie wiem kiedy wypłynęły spod moich powiek. Tą słodką chwile przerwały nam liczne klaksony skierowane w naszym kierunku. Odwróciłam głowę tak samo jak Justin i zobaczyliśmy zielone światło. Szatyn od razy ruszył uśmiechając się łobuzersko. Nasza droga do mojego domu minęła szybko. Może dlatego, że w dobrym towarzystwie. Co chwila wybuchaliśmy śmiechem z bezmyślnych żartów Justina. Z resztą od mojego liceum do domu było naprawdę blisko. Po 10 minutowej jeździe zaparkowaliśmy przed domem. Szatyn wysiadł jako pierwszy i otworzył mi drzwi. PIEPRZONY IDEAŁ. Podeszliśmy do drzwi i ku mojemu zdziwieniu były otwarte.
-Mamo?- zawołałam, kiedy byliśmy już w przedpokoju i ściągaliśmy buty.
-Cześć dzieci, wróciłam dzisiaj wcześniej z pracy, tata też zaraz wróci i właśnie... Chcieliśmy wyjechać do naszego domku letniskowego po dziadkach za miastem na weekend. Nie masz nic przeciwko?
-Nie no co ty mamo. Jedźcie i bawcie się dobrze- uśmiechnęłam się sympatycznie.
-Na pewno dasz sobie radę? Jeśli nie chcesz to zostaniemy.
-Daj spokój mamo nie mam pięciu lat. Wszystko będzie w porządku.
-Justin zaopiekujesz się moją córką?
-Jak zawsze- Justin się odezwał na co dźgnęłam go w ramię.
-Chcesz powiedzieć, że nie umiem sama o siebie zadbać- zapytałam z rozbawieniem
-Nawet nie przeszło mi to przez myśl
-Dobrze, dobrze tylko jeśli zamierzasz zostać u nas na noc to ostrzegam, że nie chce mieć jeszcze wnuków- odezwała się moja mama. Patrzyliśmy na nią przez chwilę po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
-Proszę się nie martwić zajmiemy się wnukami tylko a pani pozwoleniem- Justin wybełkotał za co znowu oberwał w żebra. Clara tylko się zaśmiała i zniknęła w kuchni. Weszliśmy schodami na górę kierując się do mojego pokoju. Ja od razu skierowałam się do łazienki, a Justin... Sama nie wiem co ze sobą zrobił. Weszłam pod prysznic i uregulowałam temperaturę wody. Starałam się wykąpać jak najszybciej, żeby chłopak nie musiał długo na mnie czekać. Z resztą co to za przyjemność kąpać się w gorącej wodzie, kiedy na zewnątrz temperatura graniczy z piekłem? No właśnie. Żadna. Z racji tego, że ja nienawidzę marznąć pod prysznicem i po prostu nie potrafię się kąpać w zimnej wodzie... tak w ogóle to o czym ja myślę? Boże jestem taka żałosna.- skarciłam się w myślach. Idiotko ciebie nęka twój były chłopak, który pobił cię prawie do śmierci, a ty myślisz o tym, że nie lubisz się kąpać w ziemnej wodzie. Gratulacje i powodzenia. Zaśmiałam się z własnej głupoty. Wyszłam spod prysznica i osuszyłam swoje ciało białym ręcznikiem. Dopiero, kiedy byłam już całkowicie sucha zorientowałam się, że z pośpiechu nie wzięłam ze sobą ubrań. Nie miałam innego wyjścia. Okręciłam ręcznik dokoła mojego ciała, tak że sięgał mi do połowy ud. Stanęłam przed drzwiami. 
-Justin! Zamknij oczy!- krzyknęłam zanim przekręciłam klucz w zamku i uchyliłam drzwi.  Najszybciej jak tylko potrafiłam przebiegłam do szafy podtrzymując ręcznik, tak aby mi nie spadł.
-Skarbie nie musisz się mnie wstydzić- Justin powiedział chichocząc.
-Z tego co wiem to miałeś zamknąć oczy.
-A może ja wcale nie chciałem?- na to już nie odpowiedziałam, bo z bielizną, szortami i koszulką w ręku z powrotem pobiegłam do łazienki. Szybko ubrałam się, rozczesałam włosy, które związałam w luźnego koka. No i wyszłam w końcu z tej nieszczęsnej łazienki. 

Justin's POV
Chyba oczywiste, że nie zamknąłem oczu. Dobrze wiedziałem, co zobaczę. Byłbym głupi. Zaśmiałem się sam z siebie i z reakcji Abby uciekającej do łazienki. Kiedy czekałem na dziewczynie myślałem co zrobić, żeby Jake w końcu dał jej spokój. Jej. Tylko jej. Bo mnie może dręczyć do końca życia, a ona się o tym nie dowie. Chce tylko, żeby Abby mogła spokojnie położyć się spać, a nie bać się, że następnego dnia może wydarzyć się coś złego. Ja sam się o nią boję. Teraz już wiem, że z tym gościem jest coś nie tak. A najgorsze jest to, że jestem totalnie bezradny. Nie mam już pomysłu jak jej pomóc. Jak pomóc samemu sobie, żeby przestać się o nią martwić. 

~.~.~.~.~.~.~.~.~
Skarby przepraszam was, że tak długo nie dodawałam, ale są wakacje no i tak jakoś wyszło. Podzieliłam rozdział na części, bo chciałam już coś dodać, a wena zanika :c Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba i liczę na szczere opinie. Następna część rozdziału pojawi się dopiero kiedy pod tą częścią będzie ilość komentarzy, która mnie zadowoli. Zapisujcie się do informowanych, zaznaczajcie czytam :)) Kocham was wszystkich i do następnego :)



niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 12

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Abby's POV
Nie wiem co mam myśleć. Może to co on mówił to prawda. Ale przecież musiałam tak zareagować, żeby nie wyjść na totalną idiotkę, prawda? Przecież nie mogłam zrobić nic innego. Gdybym powiedziała mu, że to jakoś mną poruszyło mógłby mnie wyśmiać i zostawić. A ja nie poradziłabym sobie bez niego. Wiem, że czuję do niego coś więcej niż przyjaźń, ale nie mogę się przyznać. Boję się odrzucenia i zniszczenia tego, co już zbudowaliśmy. Boję się, że on "przyjaźni" się ze mną tylko z litości, a gdybym wyznałam mu prawdę po prostu by się wystraszył i odpuścił sobie mnie. Tak jak ja. Już dawno odpuściłam sobie samą siebie. To dziwne i poplątane, ale takie jest właśnie moje życie. Ale właśnie dzięki Justinowi chciałam zmienić swój stosunek do świata. Przestać się bać. Postawić się Jake'owi. Nie wiem czy mi się uda. Nie wiem, ale będę próbowała dla rodziców, dla Jass, dla Justina ale przede wszystkim dla ABBY. Prawdziwej Abby, która chce się w końcu ujawnić. Nie skrywać w sobie nikogo innego. Tak mówię o sobie w 3 osobie. Może dlatego, że chce przedstawić siebie z perspektywy osoby trzeciej. Chcę się zmienić. Potrzebuje tego. Jestem ciekawa co Jake ma zamiar zrobić, ale po tym jak próbował mnie zgwałcić i pobił do takiego stanu w jakim jestem teraz, jestem pewna, że jest zdolny do wszystkiego. Przetarłam swoje oczy w celu przyzwyczajenia ich do jasnego światła. Było szczególnie jasne ze względu na to, że sala szpitalna wyposażona była we wszystkie białe rzeczy. Nawet ściany były białe. Wszystko. Spojrzałam w bok i zobaczyłam śpiącego Justina. Wyglądał uroczo. Jego włosy były w niecodziennym nieładzie, a usta lekko rozchylone. Chciałam usiąść, więc podniosłam głowę i plecy, ale przez ból jaki przeszywał moje ciało wydobyłam z siebie cichy jęk. Ponownie opadłam bezsilnie na łóżku z przyspieszonym oddechem.
-Abby...- odparł zaspanym głosem- co się dzieje?- mruczał pod nosem coraz bardziej się rozbudzając. 
-Śpij, wszystko okej.- czyżbym zaskoczyła was, gdybym powiedziała wam, że mnie nie posłuchał? Nie? Tak myślałam. Wracając do tematu. Justin powoli otworzył oczy i przekręcił się na drugi bok tak, że był twarzą do mnie.
-Boli cię coś?- powiedział z wymalowanym zmartwieniem w oczach
-Nie, Justin spokojnie wszystko jest w porządku- próbowałam go uspokoić, zapominając o jednym fakcie. Ja nie potrafię kłamać. Tym bardziej Justinowi. Jego mina wskazywała na to, że nie do końca mi wierzył. 
-Abby, skarbie, wiem, że kłamiesz.
-Justin, może powinieneś wrócić do domu widać, że jesteś zmęczony.
-Przestań, zostanę z tobą
-Idź się przespać tylko na parę godzin. Potem wrócisz.
-A co jak w tym czasie coś ci się stanie?
-Co ma mi się stać w szpitalu?
-Pojadę, wezmę prysznic odświeżę się i wracam okej?
-Okej- powiedziałam usatysfakcjonowana, że udało mi się go przekonać.
-Jakby coś się działo to dzwoń.
-Dobrze tatusiu.
-I czekaj tu na mnie. 
-Nigdzie się stąd nie ruszam- zachichotał na mój dobór słów.
-Widzę, że wraca stara Abby- uśmiechnęłam się,  a on wstał z łóżka i pocałował mnie w czoło


                                                                                                                         *
  

Jake's POV
Wyjechałem za miasto. Usunę się na chwilę, żeby potem znowu wrócić. Niech pomyśli, że już odpuściłem i wrócę w najmniej spodziewanym momencie. Na razie muszę się ukryć, bo pewnie jak Abby się obudzi, to powie kto ją tak urządził. Wtedy ani ten jebany lovelas, ani psy mi nie dadzą spokoju. Nie odpuszczę sobie jej. Ona jest moja. I będzie moja. Już na zawsze. Nikt mi jej nie zabierze. A już na pewno nie ten Justinek. Pożałuje, że w ogóle śmiał wtrącić się do naszego życia. Gdyby nie on, to pewnie Abby nie buntowałaby się tak bardzo. Już od jakiegoś czasu stwarza problemy, ale gdy tylko ten dupek się zjawił Abby nie dopuszcza mnie do siebie. Może trochę przesadziłem, z tym pobiciem, ale zasłużyła sobie. Teraz za późno na wyrzuty sumienia. Ja wiem, że ona mnie kocha. Ona na pewno mnie kocha tylko, ten Bieber namieszał jej w głowie. Niedługo już nie będzie takiego problemu. Zatrzymałem się u kumpla, tylko na jakiś czas. Dopóki sprawa nie ucichnie.
-Jake, a co u Abby? Dawno jej nie widziałem- podszedł do mnie Mickey** podając puszkę piwa.
-Wszystko po staremu- uśmiechnąłem się.




*1 miesiąc później*

Abby's POV

Minął miesiąc. Mój pobyt w szpitalu skrócił się do kilku dni. Wakacje szybko minęły. Z resztą jak wyszłam ze szpitala i tak zostało ich kilka dni. Justin nalegał mnie, żebym zgłosiła pobicie na policję, ale ja stwierdziłam, że skoro Jake nie daje znaku życia, to pewnie odpuścił chociaż nawet dla mnie wydawało się to mało prawdopodobne. Wolałam nie zawracać sobie tym głowy i cieszyć się tymi chwilami wolności, które mi dał. To dziwne, że jako osoba prawie dorosła w wolnym kraju musiałam, a raczej nadal muszę zachowywać ostrożność nawet we własnym domu. Mama po krótkim dochodzeniu też odpuściła zajęta swoimi sprawami i moimi zapewnieniami, że wszystko jest w porządku i nic mi nie grozi. W koncu po długim i męczącym tygodniu w szkole nadszedł piątek. W naszej szkole nauczyciele nawet na początku roku nie dają odrobiny luzu. Z racji tego, że była ładna pogoda postanowiłam wrócić do domu na piechotę. Wyszłam ze szkoły z Jass przy boku.
-Wybrałaś już sukienkę?- zapytała Jasmine, a ja zmarszczyłam brwi zdezorientowana.- Za dwa tygodnie moja impreza urodzinowa. W końcu osiemnastka!- Jass pisnęła
-Faktycznie nie mam jeszcze żadnej sukienki. Może pójdziemy dzisiaj na zakupy?
-Pewnie, że pójdziemy. Dawno razem nie wychodziłyśmy. Tylko jeszcze skoczę do domu i wezmę prysznic, bo ten upał robi swoje- wykrzywiła swoje usta w grymasie, na co ja zachichotałam.
-Masz rację skarbie.- powiedziałam po czym poczułam dłonie na dole swoich pleców. 
-Cześć słonko- Justin powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha i pocałował mnie w policzek. 
-Cześć Justin. Co tam? Jak ci minął dzień?- uśmiechnęłam się
-Tęskniłem za tobą- zrobił minę zbitego psa na co się zaśmiałam
-Nie przesadz..- przerwało mi odchrząknięcie Jass. 
-O cześć Jass- Justin pomachał jej na przywitanie
-Hej- uśmiechnęła się- Justin może masz ochotę pójść z nami dzisiaj na zakupy?
-Pewnie. Abby podwieźć cię do domu?
-Właściwie to miałam iść na piechot.. - znowu mi przerwano
-Czyli podwieźć. Chodź skarbie zaparkowałem niedaleko.- Nie próbowałam protestować, bo wiedziałam, że i tak mi się nie uda. Pożegnałam się z Jass pocałunkiem w policzek i umówiłam na nasze późniejsze wyjście. Doszliśmy do samochodu Jussa. Usiadłam w wygodnie w fotelu i czekałam na Justina, bo jak zwykle pan Gentelman musiał mi otworzyć drzwi. 
-Jedziemy do mnie czy do ciebie?- zapytał.
-Do mnie muszę wziąć prysznic. Idziemy przecież na zakupy
-Racja. Jak tam w szkole?
-Nawet mi nie przypominaj. Masakra.- Justin zaśmiał się
-Dziękuję ci kochanie ja też się cieszę, że spędziłeś dzisiaj dobrze czas- odgryzłam mu się, przyjmując obojętny wyraz twarzy.
-Ej Abby nie gniewaj się
-Ja?- udawałam, że nie wiem o czym mówi
-Tak ty
-Ja nie wiem o czym ty mówisz
-Wiesz
-Nie
-Tak
-Nie
-Tak
-Nie- naszą "kłótnię" przerwał sygnał przychodzącego smsa.

OD JAKE:
Stęskniłaś się skarbie? Już niedługo się zobaczymy

Moja twarz pobladła kiedy przeczytałam ten  tekst. Justin chyba to zauważył, bo od razu zaczął mnie wypytywać o co chodzi. Ja tylko przystawiłam mu mojego I Phona przed oczy, by mógł sam przeczytać.


*Wiem, że to nie Justin, ale ten gif tak pasuje do sytuacji, że nie mogłam się powstrzymać.
** Kolega Jake'a- nowa postać



~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.
Hejka kochani. Przepraszam, że tak późno, ale w końcu jest. Znowu nudny. Ale to już 12. Jak to szybko minęło. Mamy w końcu wakacje. Mam nadzieję, że udało wam się poprawić stopnie. Mam również nadzieję, że rozdział się wam spodoba. Proszę również o komentowanie i dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Przepraszam za błędy.  Kocham i do następnego misiaczki :*
ask
twitter








środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 11



CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Powoli otworzyłem białe drzwi szpitalne. Przeszedłem przez próg i nie wiedziałem co dalej mam ze sobą zrobić. Stałem jak wryty. Mimo tego, że chciałem się ruszyć, moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Po dziesięciu sekundach mojego osłupienia w końcu ruszyłem z miejsca i podszedłem do łóżka, na którym leżała moja księżniczka. Usiadłem na krzesełku, który stał obok. Najdelikatniej jak potrafiłem chwyciłem jej dłoń w swoje i przyłożyłem do swoich ust. 

-Przepraszam- szepnąłem i choć nie byłem pewien czy mnie słyszy chciałem mówić dalej- Przepraszam, że mnie wtedy nie było przy tobie. Powinienem zostać. Powinienem cię chronić. Po to jestem. Kocham cię- po tych słowach po moim policzku spłynęła jedna samotna łza. Nie chciałem już nic więcej mówić. Chciałem jak najszybciej zobaczyć ją uśmiechniętą. Położyłem głowę na jej brzuchu i obserwowałem jak jej klatka piersiowa powolutku się unosi i opada. Nie wiem ile tam siedziałem. Sekundę, minutę, godzinę. To nie miało dla mnie znaczenia. Chciałem tylko znów zobaczyć jej przepiękne oczy. Jej uśmiech. Chciałbym jej powiedzieć prawdę. Chciałbym wiedzieć, czy ona czuje to samo do mnie. Chciałbym w końcu mieć ją. 




***

-Justin wstawaj - ze snu obudził mnie głos Clary - Justin zgnieciesz mi córkę. - cichy chichot uciekł z jej ust. Powoli otworzyłem oczy, zamrugałem kilka razy, aby przyzwyczaić moje oczy do jasnego światła.

-Przepraszam- szepnąłem jeszcze nie do końca rozbudzony.
-Wszystko okej? Wydaje mi się, że powinieneś wrócić do domu. Przynajmniej na chwilę. Pattie dzwoniła. Martwi się.
-Nie, zostanę.- byłem pewny swojej decyzji.
-Justin...- próbowała mnie przekonać.
-Nie mogę teraz pójść jak ona w każdej chwili może się obudzić.
-Zadzwonię do ciebie jak tylko się obudzi.
-Zostanę.
-Jak wolisz

Siedzieliśmy w ciszy. Pisałem smsy z Austinem. Jedną dłoń cały czas miałem przyłożoną do dłoni Abby. Odpisywałem na jakiś durny komentarz mojego przyjaciela, gdy nagle poczułem lekki uścisk mojej dłoni. Delikatny, ale jednak. Wstałem z miejsca jak oparzony. Jej ręka poruszała się coraz szybciej. Za nią była druga, a maszyny przypięte do jej ciała zaczęły wydawać inne dźwięki. 

-Wracaj kochanie. Czekamy tu na ciebie- szeptałem aby dodać otuchy jej lub samemu sobie. Jej powieki powili zadrgały, jakby próbowała je otworzyć, ale jakaś siła jej tego zabraniała. Powoli otwierała oczy, aż w końcu mogłem je zobaczyć. Clara od razu pobiegła po lekarza, a ja... Bałem się cokolwiek zrobić. Bałem się, że jeszcze bardziej ją zranię.
-Abby. Dobrze się czujesz?
-Tak, wszystko w porządku. - Abby powoli odzyskała zmysłu, rozbudziła się i usiadła.
-Justin. On mi nigdy nie da spokoju- Po tych słowach po prostu się rozpłakała. Delikatnie ją przytuliłem i głaskałem po plecach w celu uspokojenia jej. 
-Poradzimy sobie. Tylko nie odpychaj mnie błagam.
-Musiałam. Dla twojego dobra.
-O czym ty mówisz?
-Ja bałam się, że on coś ci zrobi. Zabronił mi się z tobą widywać. On pisał te smsy. - płakała coraz bardziej
-Ciiiii kochanie. Dasz radę. Będziesz silna. Jestem przy tobie. Musimy to gdzieś zgłosić.
-Nie Justin. Nie mogę. Nie możemy.
-Porozmawiamy później. Teraz musisz odpoczywać. - powiedziałem, po czym do sali wszedł lekarz i Clara
-W końcu do nas wróciłaś Abby- powiedział z uśmiechem, wydaje mi się, że trochę przesłodzonym
-Tak, kiedy będę mogła stąd wyjść?- zachichotałem na jej niecierpliwość
-Niedługo. Musimy zrobić ci kilka kontrolnych badań i pomóc twojemu ciału zregenerować się po pobiciu. Myślę, że za dwa dni będziesz mogła już wrócić do domu. 
-Dziękuję

Abby's POV

Boję się. Tak strasznie się boję. Nie wiem co mnie dalej spotka. Nie wiem co Jake jeszcze wykombinuje. Wiem na pewno, że nie odpuści, bo on nigdy nie odpuszcza. Wiele razy zastanawiałam się, co on we mnie widzi. Czemu nie może znaleźć sobie kogoś innego. Co ja takiego zrobiłam? Czym zawiniłam? Bóg aż tam bardzo mnie nienawidzi. To po co w ogóle przychodziłam na ten świat. Po to, aby istniało takie coś jak cierpienie? Cieszę się przynajmniej, że w moim życiu pojawił się Justin. Pomaga mi samą swoją obecnością.  Rozmyślałam tak dopóki nie zasnęłam. 



***

Obudziło mnie szuranie i jakieś dziwne szelesty. Powoli otworzyłam oczy. Pierwszą osobą, którą ujrzałam była moja mama. Później okazało się, że jest jedyna. I to jest to. Co ja mam jej powiedzieć. Prawdę? Czy znowu kłamać? Pim pim pim Sygnał smsa.

Od Justin ;*:
Nawet nie próbuj kłamać

Pieprzony jasnowidz. Zaśmiałam się w myślach. Sama nie wiem..
-Abby kochanie- moja mama zaczęła płakać.
-Mamo spokojnie. Już wszystko w porządku.- próbowałam ją uspokoić
-Córciu jak ja mam być spokojna. Ty prawie umarłaś.- wymachiwała rękami, chyba żeby sobie ulżyć
-Ale przecież żyję i nic mi nie jest.
-Powiedz kto ci to zrobił. To Jake prawda?- Brawo Abby myśl myśl. Śpiewałam w myślach piosenkę Kubusia Puchatka kiedy miał problem pukał się łapką w głowę, żeby myśleć. Tak wiem to dziecinne,
-Nnnie.. Znaczy tak- i tak kiedyś musiała się dowiedzieć.
-On wcześniej coś ci już zrobił?- nie chciałam odpowiadać po prostu pokiwałam twierdząco głową- Dziecko, czemu ty mi wcześniej nie powiedziałaś?
-Mamo możemy porozmawiać o tym później. Nie teraz. Nie tutaj.
-Masz rację córciu. Teraz musisz wydobrzeć. Porozmawiamy o tym w domu i obiecuję ci, że tego tak nie zostawię- Powiem wam szczerze, że te słowa niby proste i oklepane, ale w jakimś stopniu podniosły mnie na duchu. Miałam już dwie osoby, które mi pomogą. Chociaż sama nie wiedziałam, czy to nie są puste słowa. To wierzyłam... Chciałam wierzyć. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi, następnie widok ich rozchylonych, a w nich Justina. 
-Cześć słoneczko.- uśmiechnęłam się na moje nowe przezwisko
-Hej.- odpowiedziałam, ukrywając ból, który cały czas przeszywał moje ciało.
-Jak się czujesz?
-Dobrze
-Nie kłam
-Czuję się w miarę. Jest trochę lepiej, okej?
-Tak teraz okej. Przynieś ci coś? Potrzebujesz czegoś?
-Po prostu połóż się tu koło mnie- powiedziałam zirytowana jego ciągłymi pytaniami i nadopiekuńczością. W sumie to ciężko mu się dziwić.  Zadziorny uśmiech wkradł się na jego usta, po czym położył się koło mnie. Leżeliśmy w ciszy. Justin głaskał kawałki mojego ciała. Zaczynał od barków, szyi, dekoltu, brzucha, a mi zaczęły spływać łzy. 
-Co się dzieje? Zrobiłem coś nie tak? - Szatyn zaczął panikować, gdy zobaczył moje łzy.
-On mnie oszpecił. Patrz- mówiąc to podniosłam swoją koszulkę do góry, tak, aby chłopak mógł zobaczyć moje opuchnięte i posiniaczone ciało- Jestem brzydka. Przez niego- ponownie załkałam.
-Skarbie jesteś piękna.- głaskał mnie po policzku
-Kłamiesz.
-Nie kłamię, obiecuję. Jesteś najpiękniejsza, a siniaki i opuchlizna znikną.
-Ale co jeśli nie, kto mnie taką zechce. 
-Ja cię chcę. - powiedział z nadzieją (?) w oczach. Chciałabym, żeby to była prawda. powiedział, tak, tylko po to, żeby mnie pocieszyć. Tak, to jedyne wyjaśnienie. Muszę coś wymyślić, żeby nie wyjść na idiotkę. Nie Abby, nie możesz pokazać, jak bardzo jesteś poruszona tymi słowami.
-Justin. To nie to samo. Ty jesteś moim przyjacielem.- powiedziałam jąkając się, a wyraz twarzy Justina się zmieniła. Posmutniał. Dlaczego?
-Tak. Masz rację- uśmiechnął się - spróbujmy zasnąć okej?- powiedział po czym cmoknął mnie w policzek.

Justin's POV
Abby już spała. Jej klatka piersiowa unosiła się równomiernie. Jej słowa... zabolały mnie? Nie wiem czy to dobre słowo. Po prostu uświadomiły mi prawdę. Ona nic do mnie nie czuje. A ja prawdopodobnie robię z siebie debila. Trudno. 


~.~.~.~.~.~.~.~.~
Hejka kochani. Witam was po sporej przerwie. Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Musiałam przemyśleć parę spraw, byłam na pięciodniowej wycieczce. Jeszcze nauka do tego i tak jakoś wyszło. Do tego było naprawdę mało komentarzy. Przez co, nie miałam motywacji. Jeszcze raz przepraszam. A co do rozdziału,, wydaje mi się, że jest nudny, ale mam nadzieję, że się spodoba. Co do bloga to dalej zastanawiam się, czy jest sens dalej to pisać. Jeżeli czytacie komentujcie. Takie trudne? Może po prostu nie nadaje się do pisania. Zobaczę pod tym rozdziałem, jak będzie z komentarzami i wtedy zdecyduję :) Kocham was i do następnego :)
Kliknij czytam
ask
twitter


środa, 28 maja 2014

Informacja + Zwiastun :)

Kochani z racji tego, że w poniedziałek wyjeżdżam na Zieloną Szkołę, a wracam w piątek to obawiam się, że rozdział pojawi się dopiero po moim powrocie. Mam nadzieję, że uda mi się coś dodać w weekend, abyście mniej czekali. Druga sprawa to komentarze. Jest ich naprawdę mało. Nie wiem, czy jest sens to pisać dalej skoro zdaję sobie sprawę z tego, że bardzo mało osób to czyta, a skoro czytacie to napiszcie chociaż jedno słowo w komentarzu, żebym po prostu wiedziała że jest jakiś sens to dalej ciągnąć. Trzecia sprawa to zwiastun mojego opowiadania. Mam nadzieję, że obejrzycie :* Zapraszam i do następnego :)
Zwiastun :)


*Wykonany przez autorkę dwóch wspaniałych blogów Love Choice
www.love-choice.blogspot.com
www.worried-college.blogspot.com
zajrzyjcie a nie pożałujecie :)
ask
twitter

środa, 21 maja 2014

Rozdział 10

-Widziałem samochód Biebera przed twoim domem.
-To chyba nie powinno cię interesować.- burknęłam
-Jeszcze się kurwa nie nauczyłaś, że masz odpowiadać mi z szacunkiem
-Nie będę robiła tego co i powiesz. Daj mi w końcu spokój. - znowu próbowałam przemówić mu do tego pustego łba, ale nie minęło nawet 10 sekund, a pożałowałam swoich słów, kiedy na wyraz twarzy Jake'a. Był co najmniej zły. Nic nie mówił. Po prostu stał ze złością wymalowaną w oczach. Popchnął mnie na łóżko. Myślałam, że znów będzie chciał mnie zgwałcić, ale ni mogłam wyczytać jego zamiarów z jego twarzy. Poczułam ostry ból na moim brzuchu, twarzy, plecach znowu twarzy, później ból przeszywał całe  moje ciało. Próbowałam się bronić, ale byłam niczym w porównaniu do niego. Malutką mrówką siedzącą na trąbie słonia, a raczej leżąca pod słoniem. Nie miałam wystarczająco siły, żeby się bronić. Okładał mnie pięściami nie zważając na nic. Wyrywałam się. Płakałam. Krzyczałam. Aż w końcu nastało ciemność.

Jake's POV

Popatrzyłem na Abby. Jej powieki powoli opadały, a jej ciało stawało się bezwładne. Czy ona udaje? Nie, nie udawała. Kurwa, ja nie mogę tu zostać. Jebana suka mogła się bronić. Dobra, nie będę teraz rozmyślał. Muszę stąd uciec. Popatrzyłem jeszcze raz na Abby. Jej twarz była blada. Z jej nosa spływała krew. Miała rozcięty łuk brwiowy i wargę no i siniaki. Dość duże. Bardzo. Tak w zasadzie to cała jej twarz była posiniaczona i opuchnięta. odwróciłem się na pięcie i szybko zbiegłem ze schodów

Justin's POV

Zdenerwowany jechałem do domu. Wiedziałem, że tego tak nie zostawię ale musiałem dać trochę czasu. I jej, jak i sobie. Chociaż wiem, że ja tego czasu nie potrzebowałem, ale musiałem uszanować jej decyzję. Do tej pory nie wiem o co chodziło. Kurwa, zakochałem się w niej. Nic na to nie poradzę. Ale to jest kurewsko dziwne. Znam dziewczynę miesiąc, ale czuję do niej coś, czego jeszcze do nikogo nie czułem. Szczerze mówiąc mogę mieć każdą dziewczynę. Ale chcę ją. To dziwne. Kiedy nie widzę jej  ciągu dnia, uważam ten dzień bez sensu. Kiedy zasypiam mam ją przed oczami, kiedy się budzę mam ją przed oczami, kiedy jem śniadanie, mam ją przed oczami, kiedy rozmawiam z innymi mam ją przed oczami, kiedy biorę prysznic mam ją przed oczami, kiedy rozmawiam przez telefon mam ją przed oczami, kiedy prowadzę samochód mam ją przed oczami. Dobra może już skończę. Przejeżdżałem koło parku, w którym pierwszy raz ją zobaczyłem. Poczułem coś dziwnego, z podmuchem wiatru poczułem jej obecność, jakby siedziała teraz obok mnie. Chęć nagłego zobaczenia jej. Gwałtownie zawróciłem i skierowałem się do domu Abby. Pomyśli, że jestem jakiś psychiczny. Trudno. Chciałem się tam dostać jak najszybciej. Pewnie złamałem kilka przepisów i kilka razy przejechałem na czerwonym świetle, ale wtedy tego nie zauważałem. Zaparkowałem na podjeździe pod jej domem. Wbiegłem po schodach i wszedłem tym razem bez pukania.
-Abby?!- nikt się nie odezwał - Clara?!- ponownie. Może poszły na zakupy- pomyślałem, ale wtedy nie zostawiłyby otwartych drzwi. Ruszyłem do pokoju Abby. Zachowywałem się jak jakiś włamywacz, ale trudno. Stanąłem przed drzwiami próbując dosłyszeć cokolwiek, co mogło by oznaczać, że po ich drugiej stronie ktoś się znajduje. Nic nie słyszałem. Dotknąłem klamki i powolnym ruchem, tak aby stworzyć jak najmniej hałasu otworzyłem drzwi. To co zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach. Abby leżała na łóżku. Miała zaschniętą krew na twarzy rękach i dekolcie. Była opuchnięta i sina. Jedno słowo przychodziło mi na myśl- Jake.  Moje ciało zdrętwiało, a nogi zaczęły mięknąć. Szybko do niej podbiegłem i zacząłem potrząsać jej drobniutkim ciałem.
-Abby, skarbie. Abby.- nic nie dawało. Sięgnąłem  po telefon. Numer Clary.
-Halo Clara. Abby ktoś pobił. Jest nieprzytomna Jadę z nią do szpitala.- mój głos drżał
-Co jak to pobił? Przecież była z tobą- była zdenerwowana i przerażona
-Nie wiem jak to się stało. Wyszedłem na chwile, a jak wróciłem to..- mój głos się załamał.
-Dobra uspokój się Justin. Wszystko będzie dobrze. Porozmawiamy już na miejscu. Postaram się być jak najszybciej. Włożyłem telefon z powrotem do kieszeni. Wziąłem Abby ostrożnie na ręce w stylu ślubnym i najdelikatniej jak tylko potrafiłem, a zaraz najszybciej wyszedłem z domu. Położyłem ją delikatnie na tylnych siedzeniach samochodu i szybko usiadłem za kierownicą. Jechałem najszybciej jak tylko było możliwe. Po pół 10 minutach byliśmy już na miejscu.
-Abby dasz radę słyszysz?- szeptałem chyba bardziej do siebie niż do niej.Wszedłem do szpitala z moją księżniczką na rękach. -  Pomocy!- krzyknąłem podbiegając do jakiegoś lekarza.
-Co się stało?
-Została pobita
-Połóż ją tutaj wskazał na łóżko szpitalne, które przywiozły pielęgniarki.



***


Siedziałem na szpitalnym korytarzu z głową schowaną w dłoniach. Obok mnie siedziała Clara.
-Czy wiesz kto to mógł zrobić?- zapytała nieśmiało
-Oczywiście, że wiem- powiedziałem załamującym głosem
-Kto?
-Jake- wypowiedziałem to imię z jadem w głosie- Nie powinienem zostawiać jej samej. Powinienem być przy niej- jedna samotna łza spłynęła po moim policzku, ale Clara szybko ją otarła
-To nie twoja wina kochanie. Nie obwiniaj się.- po tych słowach na korytarz wszedł lekarz, a ja jak oparzony ruszyłem w jego stronę.
-Co z nią?
-Jest pan kimś z rodziny?- jak ja kurwa nienawidzę tego pytania, spojrzałem na Clarę, a ona podeszła do mnie.
-Jest-powiedziała- ja jestem jej matką
-Cóż, pańska córka poniosła bardzo duże obrażenia zewnętrzne jak i wewnętrzne co w tym przypadku jest najgorsze. Została bardzo poważnie pobita, w wyniku czego ma połamane żebra. Mieliśmy wątpliwości, czy nie przebiły one płuc, co byłoby zagrożeniem życia, ale na szczęście po wykonaniu badań wykluczyliśmy tą ewentualność. Pacjentka straciła przytomność w wyniku bólu fizycznego i szoku. Musieliśmy zastosować narkozę podczas badania, aby nie obudziła się w jego trakcie, co mogłoby wywołać u niej szok. Niedługo powinna się obudzić. Będziemy podawać jej leki przeciwbólowe, a teraz należy czekać. Możecie do niej wejść.- po tych słowach odszedł, a ja wypuściłem powietrze, nie wiedząc, że w ogóle je wstrzymywałem. Czułem się strasznie z tym, że gdybym nie wyszedł wtedy stamtąd ona teraz siedziała by bezpieczna w domu pewnie próbując mnie wygonić, ale jestem tak cholernie głupi. Gdybym mógł zabrałbym z niej cały ból i przeniósł na siebie. Ale nie mogłem.Ona na to nie zasłużyła. Czułem się bezsilny. Ta cała sytuacja dała mi do myślenia, że coraz bardziej się w niej zakochuje, że coraz bardziej mi na niej zależy i, że staje się dla mnie jeszcze ważniejsza. Zdałem sobie sprawę, że nie mogę jej stracić. Zamknąłem oczy i miałem przed oczami Abby, kiedy spała. Jest taka piękna, taka spokojna i bezbronna. Przypomniałem sobie kiedy pierwszy raz nocowała u mnie w domu, wtedy po imprezie. 

*Wspomnienie*
-Ciii będzie dobrze. Pomogę ci.
-Nie uda ci się Justin on jest niebezpieczny. On może ci coś zrobić. Już teraz za daleko w to zabrnąłeś. Chcesz zaryzykować? Nie boisz się?
-Chcę ci pomóc i zrobię to nieważne ile miałbym przez to poświęcić.
-Ja nie jestem tego warta.
-Jesteś warta wszystkiego.
-Ja jeszcze niedawno myślałam, że może uda mi się jakoś od niego uwolnić. Ale zaczęłam wątpić. A on próbował mnie zgwałcić. I to nie jeden raz. Ale ty mnie uratowałeś. Jak to się dzieję, że zjawiasz się w takim momencie?
-Może jestem twoim aniołem stróżem?





~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
Hej kochani :) Łapcie 10 rozdział. Jak to szybko minęło już 10. Przepraszam, że taki krótki. No to się porobiło. Powiem wam, że jestem wściekła na Jake'a. Przepraszam was za wszystkie te momenty medyczne, wiem że może to być nieprawidłowe, ale musiałam to jakoś napisać. Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa i bardzo proszę o komentarze, bo wtedy wiem czy ktoś to w ogóle czyta i czy jest sens pisania tego. Kocham i do następnego :*
twitter
ask

wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 9

 Justin's POV
-Justin, co jest z tobą?  Jesteś jakiś blady- z zamysłu wyrwał mnie głos Austina
-Co? Nie, znaczy tak
-Co jest?
-Abby przed chwilą oznajmiła mi że nie chce mnie znać
-Uuu pierwszy zawód miłosny w nowym miejscu. No Bieber szybko, szybko. Gratulacje myślałem że trochę więcej ci to zajmie- żartował co chwila wybuchając śmiechem
-Zamknij się . Serio nie mam nastroju na żarty.- po tych słowach wstałem i ruszyłem w kierunku mojego samochodu. Nie wiem co takiego zrobiłem, że ona nie chce mnie widzieć. Wczoraj jeszcze wszystko było jak zwykle. Spędziliśmy razem cały dzień i nic złego nie zrobiłem. Może tak mi się tylko wydawało. Teraz już nic nie wiem. Siedziałem już przed kierownicą i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Jadę do niej. Droga do domu Abby ciągnęła mi się w nieskończoność. Odetchnąłem z ulgą kiedy w końcu zaparkowałem. Na podjeździe pod jej domem. Niekontrolowanie spojrzałem na okno pokoju mojej księżniczki. Co ja w ogóle gadam? Ona nie jest moja i pewnie nigdy nie będzie. Miała zaciągnięte rolety. Rzadko to robiła. Mówiła zawsze, że lubi jak słońce wpada do jej pokoju przez okno, a dzisiaj jest naprawdę słoneczny dzień. Mówiła, że to ją trochę rozwesela i rozjaśnia. Wszedłem po schodach i zapukałem do drzwi. Otworzyła mi Clara.
-O cześć Justin. Jak się masz? Cos się stało. Jakos dziwnie wyglądasz. Chodź wejdź. - powiedziała ma jednym tchu, ta kobieta jest bardzo podobna do mojej mamy. Nie wierzę, że o tym teraz myślę
-Dzień dobry. Noe, nic się nie stało. Mógłbym porozmawiac z Abby?
-Mam nadzieje ze nie zmajstrowaliscie mi wnuka sądząc po twojej minie
-Nie spojnie nie będzie wnuka- chociaz odrobine udalo jej sie poprawic mi humor-to mógłbym
-Tak jasne, jest u siebie
-Dziękuje -chciałem jak najszybciej skończyć tą rozmowę i to wszystko wyjaśnić. 
Szedłem po schodach do pokoju Abby. Wszedłem bez pukania, jak robiłem to zazwyczaj. To co zobaczyłem spowodowało tysiące fikołków w moim brzuchu. Leżała skulona na brzegu łóżka. Jej ciało się trzęsło. Płakała. Nawet nie zauważyła, że jestem w pokoju. Dopiero kiedy usiadłem po drugiej stronie, podniosła głowę.
-Wyjdź stąd!- powiedziała stanowczo, ale spokojnie
-Poczekaj Abby, powiedz mi przynajmniej co zrobiłem.
-Nic nie zrobiłeś. To nie twoja wina. Po prostu zapomnij, że w ogóle mnie poznałeś.
-A co jeśli nie potrafię?
-Będziesz musiał się nauczyć, a teraz proszę cię wyjdź.
-Wytłumacz mi dlaczego.
-Justin proszę cię nie utrudniaj tego. Tak będzie lepiej.
-Lepiej dla kogo?!- zaczynałem się denerwować
-Dla ciebie
-Żartujesz sobie?- miałem nadzieję, że to jakieś pieprzone mamy cię, ukryte kamery czy coś takiego
-Nie, a teraz wyjdź
-Nie wyjdę, dopóki ze mną nie porozmawiasz- nie dawałem za wygraną
-Owszem wyjdziesz- po tych słowach Abby po prostu wypchnęła mnie z pokoju i zamknęła mi drzwi dosłownie przed nosem. Słyszałem jeszcze tylko przekręcany klucz w zamku. Napisałem smsa.

DO ABBY ;* : 

Nie odpuszczę

I nie żartowałem. Wiedziałem, że muszę się dowiedzieć co się stało. Za bardzo mi na niej zależy. Nawet jak na przyjaciółce. Zsunąłem się po ścianie i usiadłem pod drzwiami. Usłyszałem kroki na schodach.

-Justin wszystko w porządku?
-Nie chce ze mną rozmawiać, a najgorsze jest to, że nawet nie wiem za co.
-Spokojnie na pewno wszystko się wyjaśni.
-Nie ma pani nic przeciwko żebym tu został
-Jasne, że nie i mówiłam ci już żebyś mówił mi po imieniu.
-Dziękuję Clara.- uśmiechnąłem się lekko
-Nie ma za co. Od razu lepiej. Chcesz coś do picia?
-Nie mam ochoty.
-Zależy ci na niej, co?
-Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak bardzo.- wymruczałem żeby mnie nie usłyszała, ale chyba mi się nie udało.
-I dobrze, nigdy nie lubiłam Jake'a- zrobiła obojętną minę i odeszła
-Ja też nie- szepnąłem prawie niesłyszalnie

Abby's POV

Musiałam to zrobić dla jego dobra. Jak go od siebie odepchnę Jake mu nic nie zrobi. Na mnie może się znęcać, ale nie na nim. On nie ma z tym nic wspólnego, a ja sama się wpakowałam w to gówno. Powiedz mu prawdę. On wtedy nie odpuści. Chcesz żeby nie odpuścił. Chce jego dobra. Naprawdę? Uggr już sama nie wiem czego chce. Widać. Dzięki głosie. Położyłam się znowu na łóżku. Nie wiem nawet kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza. 


***

Obudziłam się czując uderzenie. Boże spadłam z łóżka. Serio? Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, żeby jak zwykle po przebudzeniu sprawdzić godzinę. 16.07 Dobrze zrobiła mi taka drzemka. Przynajmniej się na sobą nie użalałam. Postanowiłam zejść na dół do kuchni zrobić sobie herbatę, potem się wykąpać i przez cały wieczór ryczeć na jakiś romansidłach w telewizji lub DVD. Weszłam jeszcze do łazienki i związałam włosy w wysokiego kucyka. Wychodząc zabrałam klucz do moich drzwi z komody. Włożyłam go do zamka i przekręciła dwa razy jak za pierwszym razem. Kiedy chciałam otworzyć drzwi do końca coś mi przeszkodziło. Wystawiłam głowę przez próg i zobaczyłam Justina z głową opartą o moje drzwi. Spał. Boże on tu siedział ponad 3 godziny? Ukucnęłam, aby być na jego wysokości. Wyglądał tak słodko kiedy spał. Zawsze tak samo. Tak, widziałam go wcześniej kilka razy śpiącego. Poprawiłam mu grzywkę z czoła i potrząsnęłam lekko jego ramię.
-Justin- zero rekcji, potrząsnęłam jeszcze raz tylko trochę mocniej.- Justin kochanie- Tak, często tak siebie nazywamy, jesteśmy przyjaciółmi. Tylko. 
-Abby?- wyszeptał pytająco
-Wstawaj idioto, usnąłeś tutaj- zachichotałam cicho
-Przepraszam
-Nie przepraszaj. Powinieneś już iść
-Abby..
-Nie Justin
-Ja nie potrafię o tobie zapomnieć. Nie mogę cię stracić. Jesteś moją przyjaciółką.
-Daj sobie trochę czasu. Niedługo zapomnisz.
-Spójrz mi w oczy i powiedz, że tego właśnie chcesz. - trafił w sedno, spuściłam głowę, Justin podniósł palcem mój podbródek, tak, żebym spojrzała mu w oczy.-  Powiedz to..- nie odezwałam się- Tak myślałem. To mi wystarczy, żeby walczyć.  - po tych słowach wyszedł. A ja stałam osłupiała przed moimi drzwiami powoli uświadamiając sobie, że nie mam już szans na normalne życie. Weszłam ponownie do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. 
-Abby! Wychodzimy z tatą do znajomych. Wrócimy późno.- usłyszałam głos mojej mamy. Świetnie, zostawcie mnie jeszcze samą. Wstałam i ruszyłam w kierunku łazienki. Stanęłam przed lustrem i po prostu się przyglądałam. Spuściłam głowę.  Nagle poczułam parę rąk oplatających moją talię. Te łapy poznam wszędzie.
-Widzę, że się mnie nie posłuchałaś- szepnął mi do ucha 
-O czym ty mówisz? - zmarszczyłam brwi odwracając się.
-Widziałem samochód Biebera pod twoim domem.




~`~`~`~`~`~`~`~`~`~`~`~
Hej wszystkim. Łapcie 9 rozdział. W sumie nic się nie dzieje, ale fajnie mi się go pisało. Przepraszam  za błedy, ale pisałam na tablecie.   Nie wiem czy zauważyliscie ale dodalam muzykę zeby się przyjemniej czytało. Proszę o komentowanie i udział w ankiecie. Kocham i do następnego ;*
KLIKNIJ CZYTAM

CZYTASZ=KOMENTUJESZ