*2 tygodnie później*
Abby's POV
Powiedziałam mu wszystko. Nie wiem czy dobrze zrobiłam. Teraz to i tak nie ma znaczenia. Jest źle. Jake nie daje spokoju ani mi, ani Justinowi. Najgorsze jest to, że wplątałam w to jeszcze jego. Po co mi to było?
Bo byłam samolubna. Myślałam tylko jak ulżyć swojemu cierpieniu. Nie pomyślałam, że tamten psychopata może mu coś zrobić. Myślałam, że Justin odpuści. Pomógł mi raz, drugi i w tym momencie jestem pewna, że mógłby zrobić to po raz trzeci. Jest moim przyjacielem. Tak, tak mogę go nazwać. Ufam mu. Teraz gdy zna już moją tajemnicę, nie mam co przed nim ukrywać. Wstałam dziś dość wcześnie. 8.45. Tak jak na mnie to bardzo wcześnie. Nie mogłam spać. Cały czas przewracałam się z boku na bok myśląc. O czym myślałam? To chyba oczywiste. O moim cudownym spokojnym życiu zwykłej, niewidzialnej zupełnie przewidywalnej nastolatki. A tak naprawdę to myślałam o Jake'u i o tym jak się od niego uwolnić. Wstałam z łóżka kierując się do łazienki po drodze przeglądając się w lustrze. Wyglądałam jak gówno. Może nawet gorzej. Włosy roztrzepane, każdy w inną stronę, opuchnięte oczy od płaczu. Tak, tak właśnie wyglądałam. Weszłam do łazienki od razu wchodząc pod prysznic. Odkręciłam kurek i poczułam spływające krople gorącej wody. Wcierałam w siebie żel pod prysznic i relaksowałam dzięki gorącu. Spłukałam pianę i wyszłam z kabiny. Osuszyłam się ręcznikiem i przypomniałam sobie, że zapomniałam ubrań z pokoju. Zawinęłam się ręcznikiem, który teraz sięgał mi do połowy ud i wyszłam z łazienki w celu znalezienia jakiś ubrań. Otworzyłam drzwi i o mało nie dostałam zawału.
-Bieber co ty tu robisz?!- krzyknęłam prawie na cały dom
-Też się cieszę, że cię widzę. Jak to co robię, podziwiam widoki- odpowiedział z zadziornym uśmiechem
-Jakie widoki?- zapytałam zdezorientowana dopiero po chwili zorientowałam się że stoję przed chłopakiem w samym ręczniku.- Jesteś niewyżyty- zaśmiałam się kręcąc głową
-Jestem tylko facetem- zaczął się usprawiedliwiać wymachując rękami
-Dobra poczekaj na mnie idioto idę się ubrać
-Nie musisz przecież. Tak jest dobrze.- odpowiedział z tym znanym uśmiechem
-Możesz pomarzyć- mówiąc te słowa wyjęłam z szafy czarne postrzępione szorty i beżową koszulkę na ramiączkach z nadrukiem : "pick me" Ponownie weszłam do łazienki zdejmując z siebie ręcznik i wkładając wcześniej wybrane ubrania.
-Dobra już jestem gotowa
-Ślicznie wyglądasz- odpowiedział Justin odwracając głowę w moją stronę
-Nie podlizuj się- zaśmiałam się- Co robisz?
-Oglądam twoje zdjęcia. Ile tu miałaś lat?- szatyn pokazał palcem na moje zdjęcie z rodzicami, na którym byliśmy na wakacjach.
-Chyba 13 ale nie pamiętam dokładnie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą
-Już wtedy byłaś piękna- powiedział jeżdżąc kciukiem po zdjęciu.
-Dziękuję, ale naprawdę z ciebie lizus- powiedziałam śmiejąc się i roztrzepując jego włosy
-Ja tylko mówię prawdę. Tobie to prawić komplementy.
-Nie jestem przyzwyczajona-
Justin już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwał mu głos mojej mamy.
-Abby!
-Tak mamo?! - powiedziałam wystawiając głowę przez próg mojego pokoju.
-Musimy już z tatą jechać do biura. Uważaj na siebie. W razie czego biorę klucze. Aaa i Jake do ciebie przyszedł. Kto przyszedł? Chyba się przesłyszałam. Naprawdę mamo.
-Dobrze mamo idź już bo się spóźnisz.- powiedziałam szybko odwracając głowę z powrotem do pokoju.- -Justin, Jake przyszedł. Co ja teraz zrobię? Boże on mnie zabiję
-Spokojnie skarbie nic ci nie zrobi jestem tu- powiedział spokojnym głosem, podszedł do mnie i przytulił mnie pocierając moje plecy, aby mnie uspokoić. I właśnie w tamtym momencie drzwi do pokoju się otworzyły. Serio nie mógł sobie wybrać lepszego momentu.
-Zabieraj te łapy od mojej dziewczyny- wysyczał Jake wyraźnie zły
-Z tego co wiem, to już nie jest twoja dziewczyna.- Justin odpowiedział spokojnym głosem. Chyba za spokojnym
-Słucham?! Coś ci się chyba pomyliło!- wykrzyczał prosto w twarz Justinowi na co ten zaciągnął mnie za swoje plecy zasłaniając mi przy tym cały widok. Moje oczy zaczęły wilgotnieć, a pod powiekami zaczęły zbierać się łzy.
-Posłuchaj mnie. Zostawisz Abby w spokoju, bo jak widać ona nie chce mieć już z tobą nic wspólnego. - Szatyn zaczął mówić spokojnie nie unosząc głosu. Nie wiem jak on mógł zachować taki spokój.
-Posłuchaj mnie. Nie będziesz mi mówił co mam robić ze swoją dziewczyną.- powiedział i odepchnął Justina tym samym łapiąc mnie za ramię i przyciągając do drzwi.
-Puść mnie kretynie to boli!- próbowałam wyrywać się z jego uścisku.
-Gdybyś była grzeczna to by nie bolało. - po tych słowach Jake został przyciągnięty do ściany. Justin. Korzystając z okazji uciekłam na drugi koniec pokoju. Justin zaczął okładać Jake'a pięściami i kopiąc go na co on zgiął się wpół. Jake nie pozostając dłużny odepchnął go od siebie również zaczynając go bić. Tak świetnie Abby. Zaraz oboje się pozabijają. A ty co? Gówno. Co mam zrobić?
-Przestańcie!- na moje słowa oboje odwrócili głowy w moją stronę. Nie sądziłam, że tak szybko poskutkuje.
-Jake wydaje mi się, że chyba się trochę zasiedziałeś.
-Myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz. Nie uda ci się. - wysyczał wychodząc z pokoju trzaskając drzwiami.
-Nic ci nie jest?- Justin podszedł do mnie łapiąc mnie za ramiona.
-Nie, mi nic. Ale ty znowu przeze mnie musisz cierpieć.
-Uspokój się Abby jakie cierpieć. Wszystko w porządku.
-Dziękuję.- powiedziałam i dotknęłam kciukiem jego rozciętą brew. - Chodź zajmiemy się tym
-Nie przesadzaj. Naprawdę nic mi nie jest. To nawet nie szczypie.
-Masz zamiar dalej dyskutować czy później ze mną do tej łazienki?
-Jesteś strasznie uparta
-Powiedz mi coś czego nie wiem.- powiedziałam uśmiechając się.
Weszliśmy do łazienki. Justin usiadł na murku obok wanny. Tak miałam dosyć sporą łazienkę. A ja schyliłam się do szafki, aby wyjąć kosmetyczkę, w której była woda utleniona. Wiem, że się dziwicie. Po co mi ona. Moja kochana mamusia była przewrażliwiona i troszeczkę nadopiekuńcza i czuję się lepiej gdy mam wodę utlenioną przy sobie. Wiem, że to dziwne. Powiem wam, że Justin z tą rozcięta brwią wyglądał uroczo. Czekaj co? Moje myśli mnie przerażają. Rozsunęłam suwak szukając płynu do oczyszczenia rany. I przez przypadek na podłogę wyleciało mi małe pudełeczko z żyletkami. Jak oparzona szybko po nie sięgnęłam. Chyba za szybko, bo szatyn od razu zorientował się co w pudełeczku może być.
-Pokaż mi to- zażądał stanowczym tonem
-Ale to nic takiego.- zaczęłam się usprawiedliwiać
-Skoro to nic takiego to możesz mi pokazać
-Ale po co?
-Chcę zobaczyć co to jest.
Próbowałam schować pudełko, ale Justin dosłownie wyrwał mi je z ręki. Kiedy zorientował się co dokładnie trzyma w dłoni. Zaczął przyglądać się moim nadgarstkom. Jego wzrok zatrzymać na moim lewym nadgarstku, ponieważ na nim miałam dużo bransoletek. Chyba od razu domyślił się dlaczego. Powolnymi ruchami zaczął zdejmować moje bransoletki.
-Co ty robisz?- zaczęłam mu wyrywać rękę
-Spokojnie chcę tylko coś sprawdzić
Skończyłam swoje próby, bo wiedziałam, że to i tak nic nie pomoże. Kiedy zdjął ostatnią bransoletkę przekręcił mój nadgarstek, aby mieć dobry widok. Zobaczył moje świeże i stare rany. W jego oczach było widać ból, cierpienie, troskę, współczucie? Nie wiem. Przyłożył usta do moich ran i delikatnie je całował.
-Obiecaj mi, że już więcej tego nie zrobisz.
-Justin, ja nie mogę
-Ciii obiecaj że nie tego nie zrobisz. Dla mnie.
Po tych słowach po prostu mnie przytulił. Szczerze mówiąc chyba tego potrzebowałam. Takiego wsparcia.
Jake's POV
Nie kurwa. Tak nie będzie. Co ona sobie wyobraża. Że tak po prostu sobie ją odpuszczę. Znalazła sobie jakiegoś lovelasa od siedmiu boleści i się z nim puszcza. Mi się nawet dotknąć nie pozwoliła. Jebana suka. Nie będzie mną pomiatała. Przecież ja ją kocham. Wszystko bym dla niej zrobił. Ona musi być moja i tylko moja już na zawsze. Nie może mieć kontaktu z nikim. Musze znaleźć jakiś sposób, żeby była tylko ze mną. I chyba już wiem jaki. Muszę tylko jeszcze trochę poczekać. One jeszcze będzie ze mną. Ze mną i z nikim innym. Nie może być z kimś innym.
Justin's POV
Wyszedłem od Abby około 16.00. Spędziliśmy popołudnie u niej w domu oglądając filmy. Szczerze w ogóle mi to nie przeszkadzało. Lubię spędzać z nią czas. Jest cudowną osobą i nie mogę pojąć dlaczego musiała tak cierpieć? Przez tego chuja ona próbowała się zabić. On jest nienormalny. Znam tą dziewczynę trzy tygodnie, na pewno mniej niż on, ale coś mnie do niej ciągnie. Ona jest inna. Taka niewinna. Zupełnie bezbronna. Nie potrafię sobie wytłumaczyć dlaczego tak po prostu nie mogę wyrzucić jej z mojej głowy. Nie mogę wytrzymać dnia bez niej. Żeby jej nie zobaczyć. Żeby jej nie przytulić. Żeby jej nie usłyszeć. Żeby nie zobaczyć jej zaraźliwego uśmiechu. Żeby nie poczuć jej zapachu. Kurwa. Czy ja się zakochałem?
~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.
Hej kochani. Dodaję siódmy rozdział. Wydaję mi się, że jest trochę nudny. Już siódmy jak to szybko leci. Dziękuję za tyle wyświetleń. Chciałabym bardzo poprosić każdą osobę, która przeczyta o komentarz. Wtedy wiem, ile osób to czyta i czy jest w ogóle jakiś sens, żeby to pisać. Jestem cały czas na asku i na twitterze, więc gdybyście mieli jakieś pytania to zapraszam. Dopisujcie się do informowanych. Kocham i do następnego ;***
KLIKNIJ CZYTAM
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
-Bieber co ty tu robisz?!- krzyknęłam prawie na cały dom
-Też się cieszę, że cię widzę. Jak to co robię, podziwiam widoki- odpowiedział z zadziornym uśmiechem
-Jakie widoki?- zapytałam zdezorientowana dopiero po chwili zorientowałam się że stoję przed chłopakiem w samym ręczniku.- Jesteś niewyżyty- zaśmiałam się kręcąc głową
-Jestem tylko facetem- zaczął się usprawiedliwiać wymachując rękami
-Dobra poczekaj na mnie idioto idę się ubrać
-Nie musisz przecież. Tak jest dobrze.- odpowiedział z tym znanym uśmiechem
-Możesz pomarzyć- mówiąc te słowa wyjęłam z szafy czarne postrzępione szorty i beżową koszulkę na ramiączkach z nadrukiem : "pick me" Ponownie weszłam do łazienki zdejmując z siebie ręcznik i wkładając wcześniej wybrane ubrania.
-Dobra już jestem gotowa
-Ślicznie wyglądasz- odpowiedział Justin odwracając głowę w moją stronę
-Nie podlizuj się- zaśmiałam się- Co robisz?
-Oglądam twoje zdjęcia. Ile tu miałaś lat?- szatyn pokazał palcem na moje zdjęcie z rodzicami, na którym byliśmy na wakacjach.
-Chyba 13 ale nie pamiętam dokładnie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą
-Już wtedy byłaś piękna- powiedział jeżdżąc kciukiem po zdjęciu.
-Dziękuję, ale naprawdę z ciebie lizus- powiedziałam śmiejąc się i roztrzepując jego włosy
-Ja tylko mówię prawdę. Tobie to prawić komplementy.
-Nie jestem przyzwyczajona-
Justin już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwał mu głos mojej mamy.
-Abby!
-Tak mamo?! - powiedziałam wystawiając głowę przez próg mojego pokoju.
-Musimy już z tatą jechać do biura. Uważaj na siebie. W razie czego biorę klucze. Aaa i Jake do ciebie przyszedł. Kto przyszedł? Chyba się przesłyszałam. Naprawdę mamo.
-Dobrze mamo idź już bo się spóźnisz.- powiedziałam szybko odwracając głowę z powrotem do pokoju.- -Justin, Jake przyszedł. Co ja teraz zrobię? Boże on mnie zabiję
-Spokojnie skarbie nic ci nie zrobi jestem tu- powiedział spokojnym głosem, podszedł do mnie i przytulił mnie pocierając moje plecy, aby mnie uspokoić. I właśnie w tamtym momencie drzwi do pokoju się otworzyły. Serio nie mógł sobie wybrać lepszego momentu.
-Zabieraj te łapy od mojej dziewczyny- wysyczał Jake wyraźnie zły
-Z tego co wiem, to już nie jest twoja dziewczyna.- Justin odpowiedział spokojnym głosem. Chyba za spokojnym
-Słucham?! Coś ci się chyba pomyliło!- wykrzyczał prosto w twarz Justinowi na co ten zaciągnął mnie za swoje plecy zasłaniając mi przy tym cały widok. Moje oczy zaczęły wilgotnieć, a pod powiekami zaczęły zbierać się łzy.
-Posłuchaj mnie. Zostawisz Abby w spokoju, bo jak widać ona nie chce mieć już z tobą nic wspólnego. - Szatyn zaczął mówić spokojnie nie unosząc głosu. Nie wiem jak on mógł zachować taki spokój.
-Posłuchaj mnie. Nie będziesz mi mówił co mam robić ze swoją dziewczyną.- powiedział i odepchnął Justina tym samym łapiąc mnie za ramię i przyciągając do drzwi.
-Puść mnie kretynie to boli!- próbowałam wyrywać się z jego uścisku.
-Gdybyś była grzeczna to by nie bolało. - po tych słowach Jake został przyciągnięty do ściany. Justin. Korzystając z okazji uciekłam na drugi koniec pokoju. Justin zaczął okładać Jake'a pięściami i kopiąc go na co on zgiął się wpół. Jake nie pozostając dłużny odepchnął go od siebie również zaczynając go bić. Tak świetnie Abby. Zaraz oboje się pozabijają. A ty co? Gówno. Co mam zrobić?
-Przestańcie!- na moje słowa oboje odwrócili głowy w moją stronę. Nie sądziłam, że tak szybko poskutkuje.
-Jake wydaje mi się, że chyba się trochę zasiedziałeś.
-Myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz. Nie uda ci się. - wysyczał wychodząc z pokoju trzaskając drzwiami.
-Nic ci nie jest?- Justin podszedł do mnie łapiąc mnie za ramiona.
-Nie, mi nic. Ale ty znowu przeze mnie musisz cierpieć.
-Uspokój się Abby jakie cierpieć. Wszystko w porządku.
-Dziękuję.- powiedziałam i dotknęłam kciukiem jego rozciętą brew. - Chodź zajmiemy się tym
-Nie przesadzaj. Naprawdę nic mi nie jest. To nawet nie szczypie.
-Masz zamiar dalej dyskutować czy później ze mną do tej łazienki?
-Jesteś strasznie uparta
-Powiedz mi coś czego nie wiem.- powiedziałam uśmiechając się.
Weszliśmy do łazienki. Justin usiadł na murku obok wanny. Tak miałam dosyć sporą łazienkę. A ja schyliłam się do szafki, aby wyjąć kosmetyczkę, w której była woda utleniona. Wiem, że się dziwicie. Po co mi ona. Moja kochana mamusia była przewrażliwiona i troszeczkę nadopiekuńcza i czuję się lepiej gdy mam wodę utlenioną przy sobie. Wiem, że to dziwne. Powiem wam, że Justin z tą rozcięta brwią wyglądał uroczo. Czekaj co? Moje myśli mnie przerażają. Rozsunęłam suwak szukając płynu do oczyszczenia rany. I przez przypadek na podłogę wyleciało mi małe pudełeczko z żyletkami. Jak oparzona szybko po nie sięgnęłam. Chyba za szybko, bo szatyn od razu zorientował się co w pudełeczku może być.
-Pokaż mi to- zażądał stanowczym tonem
-Ale to nic takiego.- zaczęłam się usprawiedliwiać
-Skoro to nic takiego to możesz mi pokazać
-Ale po co?
-Chcę zobaczyć co to jest.
Próbowałam schować pudełko, ale Justin dosłownie wyrwał mi je z ręki. Kiedy zorientował się co dokładnie trzyma w dłoni. Zaczął przyglądać się moim nadgarstkom. Jego wzrok zatrzymać na moim lewym nadgarstku, ponieważ na nim miałam dużo bransoletek. Chyba od razu domyślił się dlaczego. Powolnymi ruchami zaczął zdejmować moje bransoletki.
-Co ty robisz?- zaczęłam mu wyrywać rękę
-Spokojnie chcę tylko coś sprawdzić
Skończyłam swoje próby, bo wiedziałam, że to i tak nic nie pomoże. Kiedy zdjął ostatnią bransoletkę przekręcił mój nadgarstek, aby mieć dobry widok. Zobaczył moje świeże i stare rany. W jego oczach było widać ból, cierpienie, troskę, współczucie? Nie wiem. Przyłożył usta do moich ran i delikatnie je całował.
-Obiecaj mi, że już więcej tego nie zrobisz.
-Justin, ja nie mogę
-Ciii obiecaj że nie tego nie zrobisz. Dla mnie.
Po tych słowach po prostu mnie przytulił. Szczerze mówiąc chyba tego potrzebowałam. Takiego wsparcia.
Jake's POV
Nie kurwa. Tak nie będzie. Co ona sobie wyobraża. Że tak po prostu sobie ją odpuszczę. Znalazła sobie jakiegoś lovelasa od siedmiu boleści i się z nim puszcza. Mi się nawet dotknąć nie pozwoliła. Jebana suka. Nie będzie mną pomiatała. Przecież ja ją kocham. Wszystko bym dla niej zrobił. Ona musi być moja i tylko moja już na zawsze. Nie może mieć kontaktu z nikim. Musze znaleźć jakiś sposób, żeby była tylko ze mną. I chyba już wiem jaki. Muszę tylko jeszcze trochę poczekać. One jeszcze będzie ze mną. Ze mną i z nikim innym. Nie może być z kimś innym.
Justin's POV
Wyszedłem od Abby około 16.00. Spędziliśmy popołudnie u niej w domu oglądając filmy. Szczerze w ogóle mi to nie przeszkadzało. Lubię spędzać z nią czas. Jest cudowną osobą i nie mogę pojąć dlaczego musiała tak cierpieć? Przez tego chuja ona próbowała się zabić. On jest nienormalny. Znam tą dziewczynę trzy tygodnie, na pewno mniej niż on, ale coś mnie do niej ciągnie. Ona jest inna. Taka niewinna. Zupełnie bezbronna. Nie potrafię sobie wytłumaczyć dlaczego tak po prostu nie mogę wyrzucić jej z mojej głowy. Nie mogę wytrzymać dnia bez niej. Żeby jej nie zobaczyć. Żeby jej nie przytulić. Żeby jej nie usłyszeć. Żeby nie zobaczyć jej zaraźliwego uśmiechu. Żeby nie poczuć jej zapachu. Kurwa. Czy ja się zakochałem?
~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.
Hej kochani. Dodaję siódmy rozdział. Wydaję mi się, że jest trochę nudny. Już siódmy jak to szybko leci. Dziękuję za tyle wyświetleń. Chciałabym bardzo poprosić każdą osobę, która przeczyta o komentarz. Wtedy wiem, ile osób to czyta i czy jest w ogóle jakiś sens, żeby to pisać. Jestem cały czas na asku i na twitterze, więc gdybyście mieli jakieś pytania to zapraszam. Dopisujcie się do informowanych. Kocham i do następnego ;***
KLIKNIJ CZYTAM
CZYTASZ=KOMENTUJESZ