CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Abby's POV
Nie wiem co mam myśleć. Może to co on mówił to prawda. Ale przecież musiałam tak zareagować, żeby nie wyjść na totalną idiotkę, prawda? Przecież nie mogłam zrobić nic innego. Gdybym powiedziała mu, że to jakoś mną poruszyło mógłby mnie wyśmiać i zostawić. A ja nie poradziłabym sobie bez niego. Wiem, że czuję do niego coś więcej niż przyjaźń, ale nie mogę się przyznać. Boję się odrzucenia i zniszczenia tego, co już zbudowaliśmy. Boję się, że on "przyjaźni" się ze mną tylko z litości, a gdybym wyznałam mu prawdę po prostu by się wystraszył i odpuścił sobie mnie. Tak jak ja. Już dawno odpuściłam sobie samą siebie. To dziwne i poplątane, ale takie jest właśnie moje życie. Ale właśnie dzięki Justinowi chciałam zmienić swój stosunek do świata. Przestać się bać. Postawić się Jake'owi. Nie wiem czy mi się uda. Nie wiem, ale będę próbowała dla rodziców, dla Jass, dla Justina ale przede wszystkim dla ABBY. Prawdziwej Abby, która chce się w końcu ujawnić. Nie skrywać w sobie nikogo innego. Tak mówię o sobie w 3 osobie. Może dlatego, że chce przedstawić siebie z perspektywy osoby trzeciej. Chcę się zmienić. Potrzebuje tego. Jestem ciekawa co Jake ma zamiar zrobić, ale po tym jak próbował mnie zgwałcić i pobił do takiego stanu w jakim jestem teraz, jestem pewna, że jest zdolny do wszystkiego. Przetarłam swoje oczy w celu przyzwyczajenia ich do jasnego światła. Było szczególnie jasne ze względu na to, że sala szpitalna wyposażona była we wszystkie białe rzeczy. Nawet ściany były białe. Wszystko. Spojrzałam w bok i zobaczyłam śpiącego Justina. Wyglądał uroczo. Jego włosy były w niecodziennym nieładzie, a usta lekko rozchylone. Chciałam usiąść, więc podniosłam głowę i plecy, ale przez ból jaki przeszywał moje ciało wydobyłam z siebie cichy jęk. Ponownie opadłam bezsilnie na łóżku z przyspieszonym oddechem.
-Abby...- odparł zaspanym głosem- co się dzieje?- mruczał pod nosem coraz bardziej się rozbudzając.
-Śpij, wszystko okej.- czyżbym zaskoczyła was, gdybym powiedziała wam, że mnie nie posłuchał? Nie? Tak myślałam. Wracając do tematu. Justin powoli otworzył oczy i przekręcił się na drugi bok tak, że był twarzą do mnie.
-Boli cię coś?- powiedział z wymalowanym zmartwieniem w oczach
-Nie, Justin spokojnie wszystko jest w porządku- próbowałam go uspokoić, zapominając o jednym fakcie. Ja nie potrafię kłamać. Tym bardziej Justinowi. Jego mina wskazywała na to, że nie do końca mi wierzył.
-Abby, skarbie, wiem, że kłamiesz.
-Justin, może powinieneś wrócić do domu widać, że jesteś zmęczony.
-Przestań, zostanę z tobą
-Idź się przespać tylko na parę godzin. Potem wrócisz.
-A co jak w tym czasie coś ci się stanie?
-Co ma mi się stać w szpitalu?
-Pojadę, wezmę prysznic odświeżę się i wracam okej?
-Okej- powiedziałam usatysfakcjonowana, że udało mi się go przekonać.
-Jakby coś się działo to dzwoń.
-Dobrze tatusiu.
-I czekaj tu na mnie.
-Nigdzie się stąd nie ruszam- zachichotał na mój dobór słów.
-Widzę, że wraca stara Abby- uśmiechnęłam się, a on wstał z łóżka i pocałował mnie w czoło
*
Jake's POV
Wyjechałem za miasto. Usunę się na chwilę, żeby potem znowu wrócić. Niech pomyśli, że już odpuściłem i wrócę w najmniej spodziewanym momencie. Na razie muszę się ukryć, bo pewnie jak Abby się obudzi, to powie kto ją tak urządził. Wtedy ani ten jebany lovelas, ani psy mi nie dadzą spokoju. Nie odpuszczę sobie jej. Ona jest moja. I będzie moja. Już na zawsze. Nikt mi jej nie zabierze. A już na pewno nie ten Justinek. Pożałuje, że w ogóle śmiał wtrącić się do naszego życia. Gdyby nie on, to pewnie Abby nie buntowałaby się tak bardzo. Już od jakiegoś czasu stwarza problemy, ale gdy tylko ten dupek się zjawił Abby nie dopuszcza mnie do siebie. Może trochę przesadziłem, z tym pobiciem, ale zasłużyła sobie. Teraz za późno na wyrzuty sumienia. Ja wiem, że ona mnie kocha. Ona na pewno mnie kocha tylko, ten Bieber namieszał jej w głowie. Niedługo już nie będzie takiego problemu. Zatrzymałem się u kumpla, tylko na jakiś czas. Dopóki sprawa nie ucichnie.
-Jake, a co u Abby? Dawno jej nie widziałem- podszedł do mnie Mickey** podając puszkę piwa.
-Wszystko po staremu- uśmiechnąłem się.
*1 miesiąc później*
Abby's POV
Minął miesiąc. Mój pobyt w szpitalu skrócił się do kilku dni. Wakacje szybko minęły. Z resztą jak wyszłam ze szpitala i tak zostało ich kilka dni. Justin nalegał mnie, żebym zgłosiła pobicie na policję, ale ja stwierdziłam, że skoro Jake nie daje znaku życia, to pewnie odpuścił chociaż nawet dla mnie wydawało się to mało prawdopodobne. Wolałam nie zawracać sobie tym głowy i cieszyć się tymi chwilami wolności, które mi dał. To dziwne, że jako osoba prawie dorosła w wolnym kraju musiałam, a raczej nadal muszę zachowywać ostrożność nawet we własnym domu. Mama po krótkim dochodzeniu też odpuściła zajęta swoimi sprawami i moimi zapewnieniami, że wszystko jest w porządku i nic mi nie grozi. W koncu po długim i męczącym tygodniu w szkole nadszedł piątek. W naszej szkole nauczyciele nawet na początku roku nie dają odrobiny luzu. Z racji tego, że była ładna pogoda postanowiłam wrócić do domu na piechotę. Wyszłam ze szkoły z Jass przy boku.
-Wybrałaś już sukienkę?- zapytała Jasmine, a ja zmarszczyłam brwi zdezorientowana.- Za dwa tygodnie moja impreza urodzinowa. W końcu osiemnastka!- Jass pisnęła
-Faktycznie nie mam jeszcze żadnej sukienki. Może pójdziemy dzisiaj na zakupy?
-Pewnie, że pójdziemy. Dawno razem nie wychodziłyśmy. Tylko jeszcze skoczę do domu i wezmę prysznic, bo ten upał robi swoje- wykrzywiła swoje usta w grymasie, na co ja zachichotałam.
-Masz rację skarbie.- powiedziałam po czym poczułam dłonie na dole swoich pleców.
-Cześć słonko- Justin powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha i pocałował mnie w policzek.
-Cześć Justin. Co tam? Jak ci minął dzień?- uśmiechnęłam się
-Tęskniłem za tobą- zrobił minę zbitego psa na co się zaśmiałam
-Nie przesadz..- przerwało mi odchrząknięcie Jass.
-O cześć Jass- Justin pomachał jej na przywitanie
-Hej- uśmiechnęła się- Justin może masz ochotę pójść z nami dzisiaj na zakupy?
-Pewnie. Abby podwieźć cię do domu?
-Właściwie to miałam iść na piechot.. - znowu mi przerwano
-Czyli podwieźć. Chodź skarbie zaparkowałem niedaleko.- Nie próbowałam protestować, bo wiedziałam, że i tak mi się nie uda. Pożegnałam się z Jass pocałunkiem w policzek i umówiłam na nasze późniejsze wyjście. Doszliśmy do samochodu Jussa. Usiadłam w wygodnie w fotelu i czekałam na Justina, bo jak zwykle pan Gentelman musiał mi otworzyć drzwi.
-Jedziemy do mnie czy do ciebie?- zapytał.
-Do mnie muszę wziąć prysznic. Idziemy przecież na zakupy
-Racja. Jak tam w szkole?
-Nawet mi nie przypominaj. Masakra.- Justin zaśmiał się
-Dziękuję ci kochanie ja też się cieszę, że spędziłeś dzisiaj dobrze czas- odgryzłam mu się, przyjmując obojętny wyraz twarzy.
-Ej Abby nie gniewaj się
-Ja?- udawałam, że nie wiem o czym mówi
-Tak ty
-Ja nie wiem o czym ty mówisz
-Wiesz
-Nie
-Tak
-Nie
-Tak
-Nie- naszą "kłótnię" przerwał sygnał przychodzącego smsa.
OD JAKE:
Stęskniłaś się skarbie? Już niedługo się zobaczymy
Moja twarz pobladła kiedy przeczytałam ten tekst. Justin chyba to zauważył, bo od razu zaczął mnie wypytywać o co chodzi. Ja tylko przystawiłam mu mojego I Phona przed oczy, by mógł sam przeczytać.
*Wiem, że to nie Justin, ale ten gif tak pasuje do sytuacji, że nie mogłam się powstrzymać.
** Kolega Jake'a- nowa postać
~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.
Hejka kochani. Przepraszam, że tak późno, ale w końcu jest. Znowu nudny. Ale to już 12. Jak to szybko minęło. Mamy w końcu wakacje. Mam nadzieję, że udało wam się poprawić stopnie. Mam również nadzieję, że rozdział się wam spodoba. Proszę również o komentowanie i dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem.
ask